Czerwcowe decyzje

Czerwiec, ostatnia prosta do końca roku szkolnego, zmęczenie mocno już mi dokucza. Regularne zajęcia, lekcje indywidualne, szkolenia, przygotowania do występu na festiwal opolski, akademia, dom, Bunia (mój pies) i doba robi się za krótka żeby to wszystko ogarnąć. Kotłuje się, kotłuje, kotłuje i bang!

U mnie to zawsze jest jeden moment, chwila i decyzja zapadła – muszę gdzieś wyjechać. Następnego dnia biuro podróży, last minute i 48h później jestem już z przyjaciółką w Grecji. Wybieram hotel dla dorosłych. Nie dlatego, że nie lubię dzieci, wręcz przeciwnie – uwielbiam. Uwielbiam z nimi pracować, obserwować, rozmawiać, poznawać. Dzieci są dla mnie inspiracją i motorem napędowym, a praca z nimi czymś w rodzaju odkrywania mapy skarbów. A jednak hotel z zaznaczeniem dla dorosłych… Dlaczego? Ponieważ moje zaangażowanie w budowanie zdrowych, dobrych i sprzyjających relacji rodzic – dziecko, dziecko – rodzic nie wyłącza się na wakacjach!

W poprzednich latach, podczas wyjazdów doświadczyłam tego, jak działa na mnie przebywanie w towarzystwie rodzin… Chciałabym im tyle powiedzieć, wskazać co zrobić, jak powiedzieć, jak można inaczej żeby nie płakało, żeby nie było złośliwości i żeby obie strony rozumiały się i dogadały. No ale przecież to nie moje, nie mogę przecież wejść komuś obcemu z buciorami w rodzinne sprawy. Zagryzam więc szczękę i gadam do siebie ale jakby do nich, tylko że w moich myślach.

Wtopa na basenie

A w Grecji, w hotelu dla dorosłych dzieci co niemiara ;) Zaczyna się już pierwszego dnia. W oczekiwaniu na pokój idziemy na basen, tam naturalnym jest, że dzieciaki opanowały nieckę i szaleją dobrze się przy tym bawiąc.

Słyszę głos dziecka: „Tato, tato, przynieś mi proszę plaster, leci mi krew, zadarłam się o dno.
Na co Tato „to po co tak szalejesz, cała jesteś już obdrapana” i stoi…
Po kilku chwilach Córka „Tato, proszę przynieś mi ten plaster, bo chce się dalej bawić
Tato „jesteś cała mokra i tak się nie przyklei”

A mnie już trafia… no bo przecież dziewczynka nie wyraziła żadnego ubolewania z powodu obdrapań i krwi, poprosiła o wsparcie, a dostała reprymendę i zobojętnienie. Czy zrobiła coś złego? Czy nie można było zaplastrować i dodać „Martwi mnie kiedy się ranisz podczas zabawy w basenie. Cieszę się, że dobrze się bawisz, bądź proszę przy tym ostrożniejsza bo nie chcę aby stała Ci się krzywda.”
Domyślam się, że taka była intencja Taty kiedy mówił o obdrapaniach, a argument, że plaster na mokre ciało się nie przylepi miał być komunikatem „wyjdź już z wody i przestań się bawić”?

Telefon na śniadanie

Kilka godzin później i już tak przez kilka kolejnych dni… Stały widok podczas posiłków. KAŻDYCH! Śniadań, obiadów, kolacji. Mama, Tata, Dziecko i tablet lub telefon.

Tata je, Mama je, Dziecko ogląda i jeśli jest młodsze to jest karmione, jeśli starsze to je samo.

A ja zamiast jeść krzyczę w środku i wołam do Was rodzice „NIE RÓBCIE TEGO SWOIM DZIECIOM!”. Przez moment chciałam już podejść do kilku stolików i opowiedzieć o badaniach naukowych wskazujących na to, że oglądanie w trakcie jedzenie (szczególnie przez dzieci, które nie mają w pełni wykształconego mózgu) zaburza pracę ośrodka głodu i nasycenia. Chciałam opowiedzieć im o przypadku dziecka, które trafiło do szpitala skrajnie wygłodzone – mimo, że jadło! To sygnał o tym nie docierał do mózgu. W trakcie każdego posiłku coś oglądało i cała jego uwaga skierowana była w ekran. Jadło ale nie kontaktowało, jadło ale bez świadomości, że je i że się nasyca.

Piasek z plaży

Za to na plaaaażyyyy, na plaży fajnie jest – pomyślałam idąc w kierunku morza i nucąc piosenkę Majki Jeżowskiej naszej.

A na plaży do uszu mych docierają słowa takie „To nie są moje dzieci, moje dzieci się tak nie zachowują”. Bardzo się powstrzymywałam przed podniesieniem głowy i zajrzeniem w sytuację, walczyłam ze sobą długo, ale komunikaty do dzieci i do męża leciały takie, że nie wytrzymałam, uniosłam wzrok i zobaczyłam dwoje rodzeństwa, które po wcześniejszym zanurzeniu w wodzie postanowiło zanurkować również w piasku ;) I owszem obsypali cały koc, ręczniki i wszystko w koło, i tak to mogło być dla ich mamy nieprzyjemne i uciążliwe ale na miłość boską mówić, że to nie moje dzieci. Dlaczego jest tak, że zamiast do zachowań ludzie odnoszą się do osób?! Przecież to ich zachowanie nie jest ok, a nie oni sami. Zwłaszcza kiedy są to własne dzieci…

To tylko niektóre historie, było ich znacznie więcej. Na szczęście moja reakcja na nie zelżała kiedy moja przyjaciółka (przez przypadek) uświadomiła mi jeden kluczowy fakt.
Mówiąc „Nie przejmuj się, nie masz na to wpływu”, aktywowała we mnie odpowiedź, a właśnie, że mam! Za sprawą Akademii i tego co w niej robimy, ile z siebie dajemy, jak bardzo chcemy i pokazujemy jak rodzice, dzieci i nauczyciele mogą budować między sobą piękne, zdrowe i mądre relacje.

W ten nastąpił spokój lecz zakołatała się myśl jak z naszą ideą i filozofią dotrzeć do tych rodziców żeby pomóc im szczęśliwie wychować dzieci…

Nie wiem czy wiecie, ale Akademia, od jakiegoś czasu ma takie „miejsce dotarcia” miejsce grupę Rodzice i Nauczyciele Razem dla Dzieci, która ma na celu połączenie przestrzeni nauczycielskiej i rodzicielskiej. Ponieważ łączy nas wspólna intencja – czyli dobro naszych Dzieci. Nasza grupa ma tworzyć przestrzeń do dialogu. Dialogu o potrzebach i trudnościach każdej ze stron. My będziemy dawać Wam narzędzia, które pomogą się nam wspólnie połączyć i być uzupełnieniem każdej przestrzeni indywidualnie – zarówno w szkole jak i w domu. 

Zapraszamy, dołączcie do nas: https://www.facebook.com/groups/902183440146395/

A może pomożecie i udostępnicie?

Jestem sercem całej Akademii. Jestem emocjami całej Akademii. A każda emocja ma w ciele swoje odpowiedniki, które reagują i odpowiadają na nasze myśli. Ruchem i tańcem łączę to, co niepołączone. Od lat uczę małych i dużych jak rozwijać się w pasji jaką jest taniec, jak godzić ją z obowiązkami szkolnymi i życiowymi. Sama też realizuje się w niej i dzielę doświadczeniami.

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *